Planeta zmarlych dusz
Plynacy statek kosmiczny,
Co krazy w przestrzeni Wszechswiata.
Przenosi w sobie umysl chaotyczny.
Oddala sie od Ziemi na lata.
Nikt nie wie co go spotka w przestrzeni
Galaktyki Mlecznej Kosmicznej Drogi.
Co tak naprawde odnajdzie, doceni.
Gdzie stapia po raz pierwszy go nogi?
I widac piekna planete z daleka,
Zupelnie inna od Ziemi Niebiskiej.
Gdzie tylko woda i zadnego Greka,
I cisza wszedzie diabelsko-anielska.
Cialo czuje to, co oczy nie widza.
Powietrze uwalnia dawne wspomnienia.
I widac jak zmarle duszy ida
W czerwonych jaskrawych plomieniach.
Dretwieja rece, dretwieje cialo
I nic nie mozesz zrobic, powiedziec.
Zaczynasz rozumiec i; czas jest staly.
I tylko mozesz tu patrzec i siedziec.
I nagle widac swiat w Oceanie
Widoczne ciala zmarlych dusz,
Co zyja nadal w swym nowym balaganie,
Pozostawieni sami sobie na wieki juz.
Podchodza, poznaja Ciebie
Wrogowie Twoje i wielbiciele.
Cos mowia, ofiaruja od siebie.
Ty widzisz ile wszystkiego w tym Oceanie.
I nagle zaczynasz odbierac wspomnienia,
Te dobre i te co byly na zle.
Przezywasz odnowa swoje istnienie,
Nie zdane wszystkie egzaminy swe.
Rozumiesz, nie bedzie powrotu na Ziemie,
Jezeli nie zmozesz przyjac ten swiat.
Zaczalec zycie od podstaw w bledzie,
Zbierajac grzechy przez setki lat.
W tym Oceanie widzisz swe wszystkie wcielenia.
W sekundzie czujesz i radosc i bol.
Probujesz naprawic wszystko w milczeniu
Lub toniesz ze strachu jak szczur.
Nie dotrzesz do przyszlosci przez przeszlosc.
Nierozliczone sprawy – jak kamienia.
Ten labirynt zlaczonych blednie mostow,
Koszmary tworzy z boskiego istnienia.
Niebieskie i czerwone nici.
Pozaplatane w dziejach chrzestu.
Wciagaja w Ocean bez zycia,
Co staje z kazdym wdechem bardziej gesty.
Nie puszcza Ciebie rece tego Oceanu
Do zlotych swiatow nowych niewidocznych,
Gdy w plucach nosisz lancuch szlamu,
Co jest ukryty w twoich drogach mrocznych.
Gdy zamiast leciec w gore, dazysz w dol
Do Oceanu zmarlych dusz nieszczesnych.
Zamieniasz szczescie, radosc w bol.
W nadziei, ze tak zyc bezpieczniej.
Ty ciagle jestes polaczony z ta Planeta,
Co juz umarla, dawno niema jej.
Demony licza zmarle dusze na paletach
I bija brawo w naszych czasach dziej.
W twym sercu walczy slaby ogien mocno,
Bo ciagle wierzy ze przyjdzie ten dzien,
Gdy Awatar Twojego drzewa stanie mocny.
I wtedy zniknie martwy Ocean jak cien.
Ten dotyk zmarlych dusz Oceanu
Zabija i jednoczesnie leczy Twoj duch.
Ty znikniesz w nim jak wpadniesz w omane.
Lub musisz zrobic niespodziewany ruch.
Pozera ten Ocean wszystko co ciemne.
Nie walcza tu dusze za nic.
I tylko milosc moze zapelnic
Twoj powrot na Ziemie przez nowa nic.
TAT 25.10.2021 ( 00.53)
Co krazy w przestrzeni Wszechswiata.
Przenosi w sobie umysl chaotyczny.
Oddala sie od Ziemi na lata.
Nikt nie wie co go spotka w przestrzeni
Galaktyki Mlecznej Kosmicznej Drogi.
Co tak naprawde odnajdzie, doceni.
Gdzie stapia po raz pierwszy go nogi?
I widac piekna planete z daleka,
Zupelnie inna od Ziemi Niebiskiej.
Gdzie tylko woda i zadnego Greka,
I cisza wszedzie diabelsko-anielska.
Cialo czuje to, co oczy nie widza.
Powietrze uwalnia dawne wspomnienia.
I widac jak zmarle duszy ida
W czerwonych jaskrawych plomieniach.
Dretwieja rece, dretwieje cialo
I nic nie mozesz zrobic, powiedziec.
Zaczynasz rozumiec i; czas jest staly.
I tylko mozesz tu patrzec i siedziec.
I nagle widac swiat w Oceanie
Widoczne ciala zmarlych dusz,
Co zyja nadal w swym nowym balaganie,
Pozostawieni sami sobie na wieki juz.
Podchodza, poznaja Ciebie
Wrogowie Twoje i wielbiciele.
Cos mowia, ofiaruja od siebie.
Ty widzisz ile wszystkiego w tym Oceanie.
I nagle zaczynasz odbierac wspomnienia,
Te dobre i te co byly na zle.
Przezywasz odnowa swoje istnienie,
Nie zdane wszystkie egzaminy swe.
Rozumiesz, nie bedzie powrotu na Ziemie,
Jezeli nie zmozesz przyjac ten swiat.
Zaczalec zycie od podstaw w bledzie,
Zbierajac grzechy przez setki lat.
W tym Oceanie widzisz swe wszystkie wcielenia.
W sekundzie czujesz i radosc i bol.
Probujesz naprawic wszystko w milczeniu
Lub toniesz ze strachu jak szczur.
Nie dotrzesz do przyszlosci przez przeszlosc.
Nierozliczone sprawy – jak kamienia.
Ten labirynt zlaczonych blednie mostow,
Koszmary tworzy z boskiego istnienia.
Niebieskie i czerwone nici.
Pozaplatane w dziejach chrzestu.
Wciagaja w Ocean bez zycia,
Co staje z kazdym wdechem bardziej gesty.
Nie puszcza Ciebie rece tego Oceanu
Do zlotych swiatow nowych niewidocznych,
Gdy w plucach nosisz lancuch szlamu,
Co jest ukryty w twoich drogach mrocznych.
Gdy zamiast leciec w gore, dazysz w dol
Do Oceanu zmarlych dusz nieszczesnych.
Zamieniasz szczescie, radosc w bol.
W nadziei, ze tak zyc bezpieczniej.
Ty ciagle jestes polaczony z ta Planeta,
Co juz umarla, dawno niema jej.
Demony licza zmarle dusze na paletach
I bija brawo w naszych czasach dziej.
W twym sercu walczy slaby ogien mocno,
Bo ciagle wierzy ze przyjdzie ten dzien,
Gdy Awatar Twojego drzewa stanie mocny.
I wtedy zniknie martwy Ocean jak cien.
Ten dotyk zmarlych dusz Oceanu
Zabija i jednoczesnie leczy Twoj duch.
Ty znikniesz w nim jak wpadniesz w omane.
Lub musisz zrobic niespodziewany ruch.
Pozera ten Ocean wszystko co ciemne.
Nie walcza tu dusze za nic.
I tylko milosc moze zapelnic
Twoj powrot na Ziemie przez nowa nic.
TAT 25.10.2021 ( 00.53)
Метки: